|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Amicalle
lukier, miód, liryczne cudo
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 734
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:52, 22 Lip 2008 Temat postu: Nowotwór. |
|
|
Dobra. Ach więc. Co myślicie o takiej chorobie? Jakbyście zareagowały, gdybyście się nagle dowiedziały, że jesteście chore (lub ktoś z Waszego bliskiego otoczenia)?
Macie w ogóle w jakiś sposób do czynienia z onkoludkami? Ktoś znajomy może przez to przechodzi(ł), dziadek, ktoś z rodziny?
Jak reagujecie, jak widzicie taką osobę na ulicy?
Słucham, ja się później wypowiem.
jestem bardzo ciekawa, ile młodzież wie na ten temat^^
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
basia
wieża z kości słoniowej
Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 132
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krakau
|
Wysłany: Wto 16:11, 22 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Spora część rodziny chorowała na raka. Im dalej w przeszłość, tym częściej umierali, ostatnio się leczą. Sama nigdy nie przeżywałam niczyjej choroby, zawsze mówili o tym już po. Ostatni był dziadek, chociaż może ktoś jeszcze, tylko się nie przyznaje. To krzywdzące, kiedy nie mówią. Niby, żebym się nie martwiła, ale chciałabym wiedzieć co się dzieje z bliskimi.
Nie boję się własnej choroby, boję się reakcji najbliższych, gdyby już do tego doszło. Ja bym się wyleczyła albo i nie, a moja rodzina szalałaby w tym czasie.
Mam nadzieję, że mnie, ani nikogo z najbliższych już to nie spotka.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
mergia
capo di tutti capi
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 556
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 11:41, 25 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
parę lat temu mój wujek był chory. niestety, nie udało mu się wyzdrowiec. także wielu bliższych i dalszych znajomych moich rodziców chorowało. niektórym się udało, innym nie.
jak bym zareagowała, gdybym się dowiedziała, że sama jestem chora?
nie mam pojęcia.
może byłabym przerażona (niewykluczone) a może sama zdziwiłabym się tym, jak spokojnie do tego podchodzę (też niewykluczone)?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
wednesday
hey Jude!
Dołączył: 08 Lip 2008
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mi mi miś?
|
Wysłany: Czw 14:13, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
U mnie nowotwór jest genetyczny. Tak to się mówi? Chyba. Moja mama między innymi była na niego chora. Na szczęście operacja się udała i wszystko dobrze się skonczyło, w miarę.
Byłam wtedy małą dziewczynką, wiedziałam tylko, że mama jest chora i jest w szpitalu. Nic z tego nie rozumiałam, tęskniłam za nią bardzobardzo. Z tego wszystkiego pamiętam tylko jedną wizytę w szpitalu i mamę w szlafroku, jak już było po wszystkim. No i jeden taki obrazek, kiedy mama stoi w drzwiach, jest ubrana w zimowy płaszcz i żegna się z nami. Nie bardzo to rozumiałam i niewiele z tego okresu pamiętam.
Jestem naprawdę pełna wdzięczności, że ciągle mam mamę przy sobie, bo nie wiem, jakbym mogła bez niej żyć. Jest dla mnie całym światem, ot.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Amicalle
lukier, miód, liryczne cudo
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 734
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:21, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
wednesday napisał: | U mnie nowotwór jest genetyczny. Tak to się mówi? Chyba. |
Co do tej "genetyczności" - to właściwie zależy od rodzaju nowotworu. Ludziom się często wydaje, że jak babcia, dziadek byli chorzy to jest większe ryzyko - niekoniecznie, bo często choroba ma zupełnie inne podłoże.
/I bardzo się cieszę, że Twoja mama wyzdrowiała (:
Ostatnio zmieniony przez Amicalle dnia Czw 14:23, 31 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
wednesday
hey Jude!
Dołączył: 08 Lip 2008
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mi mi miś?
|
Wysłany: Czw 14:49, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ale to zostało jakby sprawdzone, zbadane, gdy moja mama zachorowała, więc ja sobie tego nie wydedukowałam z rozmyślania nad tym ;p Ale po prostu tak jest. ;)
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Shy
Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Czw 14:58, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Moja ś.p Babcia zmarła na raka.Moja mama na szczęściewykluczyła Go,zanim Ją zaatakował.
Gdybym się dowiedziała(odpukać !!!),starałabym się zachować zimną krew i siłę.Podobno pozytywne myślenie ma wpływ na to,czy się wyzdrowieje.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Amicalle
lukier, miód, liryczne cudo
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 734
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:02, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
^a, czyli widać, w tym przypadku tak jest ;c
/to było do posta wednesday, jakby co. ^^
Ostatnio zmieniony przez Amicalle dnia Czw 16:06, 31 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Psychoooza.
kiedy księżyc mówi dobranoc.
Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:33, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
większa część mojej rodziny chorowała/choruje na raka.
z takich najbliższych krewnych umarły tylko dwie osoby [babcia i wujek], reszta wyzdrowiała bądź nadal się leczy.
to jest straszna choroba, w 1/2 przypadków wykrywa się ją za późno i dlatego tak wiele osób umiera. chociaż nie zawsze tak jest. np pomimo tego, że raka u mojej Babci wykryto b.późno od chwili, kiedy jakieś zmiany pojawiły się w Jej organizmie, mogłaby żyć, tyle że lekarz poprowadził złe leczenie. no i tak wyszło..
gdybym sama zachorowała? hmm. starałabym się zachować zimną krew. bo panika pogorszyłaby wszystko.. na pewno zadawałabym sobie pytanie 'dlaczego ja?'.. czułabym się zagubiona w tej sytuacji.. ale najgorsza by była reakcja innych. każdy by współczuł, mówił że jest mu przykro itp.. a dla mnie takie gadanie jest czymś w rodzaju 'o, już wiedzą, że umre.' dziwne rozumowanie, ale serio tak czuję.
moja przyjaciółka miała raka. w czasie jednego z jej pobytów w szpitalu się poznałyśmy. ona leżała na onkologii, a ja na chirurgi. spotkałysmy się przy windzie, potem raz Ona wpadła do mnie, raz ja do niej. nie miała żadnych znajomych, odwiedzała ją tylko najbliższa rodzina. no i tak się zaprzyjaźniłyśmy. i tak jest do dziś. (:
kiedy widzę osobę chorą, traktuję ją normalnie, bez żadnych dziwnych zachowań, podtekstów. kilka razy spotkałam się z takimi zachowaniami, np kiedyś w autobusie siedział jakiś chłopak, na oko 25 letni, a za nim dwóch kolesi [15-16 lat]. ten chłopak był chory, akurat wtedy wypadły mu chyba włosy. no i ci dwaj kolesie zaczęli go zaczepiać, wyzywać od dziwolągów itp. wstyd mi sie zrobiło za takich rówieśników.. zero tolerancji i dobrego wychowania. może myśleli że komuś tym zaimponują? chyba tylko takim jak oni. =/
ale się rozpisałam.. (:
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Amicalle
lukier, miód, liryczne cudo
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 734
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:58, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Psychoooza. napisał: | nie miała żadnych znajomych, odwiedzała ją tylko najbliższa rodzina. |
No właśnie, tego nie rozumiem. Czemu często ludzie opuszczają chorą osobę? Przecież podczas choroby najbardziej są potrzebni! Przecież, do cholery, chyba każdy wie, że nowotworem się zarazić nie można - a może się mylę, nie każdy wie? To straszne, jak czasem słyszę, że w chwili, gdy ktoś zachorował zostawili go wszyscy "przyjaciele".
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Amicalle
lukier, miód, liryczne cudo
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 734
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:02, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
MissCarrot <3 napisał: | Podobno pozytywne myślenie ma wpływ na to,czy się wyzdrowieje. |
Ano owszem, baaardzo duże znaczenie ma. Połowa tej choroby siedzi w głowie, że tak to ujmę - jak się stamtąd ją przegoni, to połowa sukcesu za nami. ;)
|
|
Powrót do góry |
|
 |
mergia
capo di tutti capi
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 556
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:03, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
no właśnie "przyjaciele" w cudzysłowiu, bo wtedy totalnie nie zasługują na to miano.
widac niektórym wygodniej jest się przyjaźnic/kumplowac z kimś, kto nie znalazł się w jakieś trudnej sytuacji. takie pójście na łatwizę. boże, to jest tak okrutne, że chyba bym na pale nadziewała za coś takiego.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Amicalle
lukier, miód, liryczne cudo
Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 734
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:12, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
niestety, Mergio, w takim razie musiałabyś nadziać na prawdę duuużo osób.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Psychoooza.
kiedy księżyc mówi dobranoc.
Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:14, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
przez takie osoby, które opuszczają wtedy, kiedy są najbardziej potrzebne, człowiek czuje się jeszcze gorzej. bo nie dość, że musi borykać się z chorobą, to jeszcze stracił tych na których mu najbardziej zależało. stracił te osoby, o których myślał, że mu pomogą, że będą z nim. to straszne..
|
|
Powrót do góry |
|
 |
mergia
capo di tutti capi
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 556
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:58, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Amicalle napisał: | niestety, Mergio, w takim razie musiałabyś nadziać na prawdę duuużo osób. |
nic no, najwyżej będę drugim vladem palownikiem.
nauczę się tego w transylwanii od podstaw i przyjadę siac terror i zniszczenie
ludzie to się zachowują tak, jakby żyli w jakimś utopijnym świecie, bez nieszczęśc, chorób itd.. myślą, że tak będzie zawsze a tu co? pstro. lajf ys brutal, a oni dopiero się o tym dowiadują. ciekawe.
zresztą, to nie tylko w przypadku chorób się zdarza.
masz trudną sytuację w domu? chodzisz smutna i sporo osób się odwraca, no bo kto lubi zadawac się ze smutasami?
masz inny powód do zmartwienia? to samo.
spora częśc ludzi lubi cię tylko wtedy, kiedy jesteś wesoła/ły i kiedy jest z ciebie towarzyski pożytek. nosek na kwintę? no cóż, maj dir, stajesz się człowiekiem nieatrakcyjnym towarzysko...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|